Samodzielnie, w pojedynkę wychowuję córkę od 15 lat. Mąż i ojciec zostawił nas, gdy Mała miała roczek. Przez te wszystkie lata, sama zmagałam się z obowiązkami rodzica – organizowałam opiekę nad  dzieckiem, leczenie dziecka, edukację szkolną i pozaszkolną, wyjazdy wakacyjne, czy feryjne. Ojciec dziecka nie interesował i nie interesuje się swoją córką. Samodzielnie zajmowałam się domem, kształciłam się, podnosiłam kwalifikacje zawodowe i bardzo ciężko pracowałam, aby poradzić sobie ze zobowiązaniami kredytowymi, oraz aby moje dziecko miało zapewnione godne życie. Dążyłam uparcie, aby moja córka nie była pokrzywdzona ekonomicznie. Pracowałam i pracuję za dwoje rodziców.

Zaległość alimentacyjna ojca mojej córki, to 40 tys. złotych. Jest „bezrobotnym, bez prawa do zasiłku” i prawo i sprawiedliwość go nie tyka (!)
Jako samotna, ciężko pracująca matka, na polskim ładzie tracę ponad 15 tys. zł. rocznie w porównaniu do mogących rozliczać się wspólnie małżeństw.
Nie jestem żadną „odklejoną od życia elitą, nie jestem ani elitą finansową, ani elitą wielkomiejską, nie jestem ani celebrytką, ani bywalczynią modnych miejsc”. Jestem normalnym, pracowitym człowiekiem. Ciężko zarobione pieniądze przeznaczam przede wszystkim na edukację i rozwój córki, staram się umożliwić jej jak najlepszą przyszłość. Chcę, aby kiedyś pracowała i uczciwie odprowadzała podatki, a nie czerpała z pomocy socjalnej.

Państwo polskie chce mnie pozbawić możliwości solidnego wykształcenia mojego dziecka odbierając mi kilkanaście tysięcy złotych rocznie przeznaczanych na korepetycje, zajęcia taneczne, zajęcia szachowe, zajęcia basenowe, pozaszkolne zajęcia z języka angielskiego. Państwo Polskie chce zabrać możliwość wypoczynku mojemu dziecku. Moje dziecko według Państwa Polskiego jest gorsze niż dziecko wychowywane w pełnej rodzinie.

Ja i moja córka nie jesteśmy rodziną, według Państwa Polskiego.

Nie miałam wpływu na to, że mąż i ojciec wolał beztroskie życie bez zobowiązań, odszedł rozbijając rodzinę złożoną z 3 osób i zostałyśmy we dwie. Teraz jestem karana za to. Jestem karana za to, że całkowicie poświęciłam się dziecku, że stawałam na rzęsach, żeby poradzić sobie w setkach trudnych chwil w życiu. Jestem karana za zaradność, za zarywanie nocy na naukę, za odbywanie dziesiątek szkoleń, aby podnosić kwalifikacje zawodowe i tym samym podnosić status materialny mojej małej rodziny.

Jestem karana za bycie pracowitą – moje ciężko zarobione pieniądze są redystrybuowane do grup, którym pracować się nie chce (!).  Nie godzę się na taką niesprawiedliwość!